A.H. nie trzeba chwalić, ta ikona kobiecości i aktorstwa gra po prostu uroczo! Ulubiona scena? gdy Audrey mówi "Explain it to me once again."
prześliczny film.
jakiś niesamowity klimat starych filmów przesiąka przez całość:D co jest takiego w tych filmach, że są tak urocze...?
hehehe bo są stare i urocze:) Ale najważniejszy jest efekt końcowy. Czyli po obejrzeniu takiego filmu patrzę na świat (posłużę się tytułem piosenki, dla wtajemniczonych nie będzie tajemnicą z jakiego filmu) "La vie en rose".
Nie można oczywiście pominąć faktu, iż ja stare filmy oglądam ale tylko te w których grała Audrey.
Ja ogólnie lubię stare filmy, a gdy już są czarno-białe, to po prostu jestem wniebowzięta. Ale te z Audrey to oglądam zawsze, uwielbiam Audrey :)
I ja lubię klimat starego ina :) A Audrey jest niesamowita w każdym, a który zagrała :)
Dzisiejsze kino nie wywiera na mnie takiego wrażenia, jak te, których świetność ponoć przeminęła... Ale przecież nie przeminęła ;)
Tak, dokładnie tak, zgadzam się z Tobą. Ktoś mi kiedyś powiedział, dlaczego ja lubię stare filmy, przecież "tam nie ma efektów specjalnych, jakość obrazu jest kiepska, fabuła jest prosta, jakość muzyki też ma wiele do życzenia, a odgłosy strzelaniny to prawie jeden i ten sam oddźwięk." I właśnie dlatego, powiedziałam, kocham stare kino, dla tych wszystkich cech, które mi ta osoba wymieniła, a które ją drażnią.
Nowe kino nie robi na mnie wrażenia, bo za dużo tam komputera, za dużo przemocy i co film to seks, nie żeby mi to przeszkadzało, ale jeśli mam być szczera, czasem się nudzi, bo ileż można. A w starych filmach to przecież było tabu, nawet sposób w jaki się całowali mnie śmieszy ;)
Dokładnie- w nowoczesnym kinie gra aktorska nawet tak się nie liczy jak efekty. A dawniej to na tym skupiała się cała uwaga. A co do prostej fabuły- teraz jest niby jaka??? Ile dzisiejszych filmów jest tak na prawdę o niczym??? Mnie stare kino wprawia w świetny nastrój- zawsze :)
Co do pocałunków- czasem to naprawdę działa rozbrajająco ;)
Stawiam na stare kino i to najlepiej z napisami :)
Widzę, że się rozumiemy :D ja preferuję film z oryginalnym dźwiękiem, bo lubię głosy aktorów, a nie z jakimiś lektorami ;)
Fabuła w starych filmach zazwyczaj jest mniej oklepana niż w dzisiejszych filmach... ;)
Stare kino zawsze było dla mnie magiczne. Uwielbiam i czarno - białe i te w Technicolorze. Wydaje mi się że właśnie zdjęcia robią tutaj bardzo duży klimat. Poza tym muzyka - zwłaszcza stary jazz typowy dla musicali (mojego ulubionego gatunku w ogóle). No i oczywiście stara gwardia aktorska - Oni wywodzili się z zupełnie innej szkoły aktorskiej. Tego już nie ma, może nie które gwiazdy współczesnego kina gdzieś w małym stopniu ich czasem przypominają... NIE DAJMY IM UMRZEĆ!!!!!
Kiedy wróciłam dzisiaj do domu po całym dniu biegania po sklepach za prezentami gwiazdkowymi, potrzebowałam czegoś, co nie wytrąci mnie z cudownej świątecznej atmosfery, ale pomoże się zrelaksować. Nie wiem, co jest takiego magicznego w starych filmach, że zawsze jak je oglądam, czuję jakby były Święta?
Ten film jest wyjątkowo niesamowity (jeśli istnieje takie określenie). A Audrey - ona nawet gdyby grała w niemym filmie, samym swoim wyglądem by wszystkich uwiodła.
To film na każdą okazję i humor. I choćbym nie wiem, ile razy go oglądała, za każdym razem mnie oczarowuje.
W starym kinie kobieta jest dama i ma klase a mężczyzna jest gentlemanem i bije od niego męskość...
Jest element kokieterii i zabiegania o kobietę,nie ma przygód na jedną noc,zdrad.
Scenariusz nie jest schematyczny,nie ma rzucania wszędobylskimi markami i produktami,które robią z filmu reklame...Główna bohaterka nie idzie w glamour sukni mini i wysokich szpilach na cosmopolitana do modnego klubu po zawodzie miłosnym gdzie spędza noc z przypadkowym amantem którego na trzeźwo nawet by nie polubiła.
dodałabym jeszcze atmosferę pewnego bezpieczeństwa i stabilizacji, a relacje międzyludzkie są bardziej... proste. gdyby teraz nakręcić ten film, Audrey miałaby pewnie konflikty z nierozumiejącym ją ojcem, a "złodziej" najpierw by ją zaliczył, potem zostawił, a potem ewentualnie wrócił.
hm, za bardzo generalizujesz. stare kino to nie tylko filmy z Hepburn. Te owszem są dokładnie takie i jest w nich to fascynujące, ale a propos tej damy, to patrząc na filmy o Bondzie (te, w których grał np Sean Connery są z tego samego okresu) odnoszę inne wrażenie. Tam większość kobiet, to dla Bonda jednorazowa przygoda, aczkolwiek wciąż czuje się dla niego i dla tych pań sympatię :)
To prawda, śliczny film z przeurocza Audrey :) że dosyć infantylny i słodki jakoś nie wadzi, a ze względu właśnie na obsadę i zaskakująco świeże, zabawne dialogi można naprawdę się zakochać. Coś w tym jest, że aktorzy w starszych filmach wydają się bardziej atrakcyjni - potrafili uwieść widza żartem, blyskotliwym dialogiem, a przede wszystkim klasą, elegancją, stylem. Tego właśnie mi brakuje we współczesnym kinie.
Jak dla mnie Audrey jest przeslodzona. Aktorsko raczej nic szczegolnego. No i problem jest taki, ze grala w popier dolkowatych filmach...